Zapraszamy na wystawę rysunków Hanny Rybaczuk i wierszy Roberta Matyska. To dwoje młodych i zdolnych ludzi. Tak Robert o Hani i o sobie napisał: HANIA: W jej oczach odbija się świat, który widzi inaczej niż inni, pełen barw, cieni i emocji, których nie da się uchwycić słowami. Miłośniczka zwierząt, dla których ma serce większe niż niejedna galeria sztuki. Gdy siada z ołówkiem w dłoni, czas przestaje istnieć – potrafi godzinami zatapiać się w liniach, plamach farby, w ciszy, która mówi więcej niż tysiąc rozmów. Wrażliwa i skromna, jakby nie chciała zakłócać harmonii świata, który tak pieczołowicie próbuje uchwycić na papierze. Może i mała, ale jej horyzonty i perspektywy (nie tylko te na kartce) przewyższają rozmiarem sam szczyt Mount Everest. Rok maturalny to dla niej nie tylko czas nauki, ale też moment przejścia – dziewczyny, która szkicuje marzenia, w kobietę, która zaczyna je realizować. ROBERT: Wysoki jak myśl, która nie mieści się w ramy codzienności. Nosi w sobie słowa – nie jak ciężar, lecz jak światło, które rozlewa się po kartce, gdy tylko cisza pozwoli mu mówić. Wiersze, historie, zdania – rodzą się w nim nagle, jak błysk w burzy. Zafascynowany cieniem i światłem prawdy, zagląda w zakamarki kryminalistyki, jakby chciał zrozumieć, co pęka w człowieku, zanim pęknie Świat. A gdy nie pisze – układa na półkach małe armie figurek, każda z własną historia. Pomocny, choć nie zawsze łagodny. Jego satyra kąsa, ale nie rani – raczej budzi. Patrzy na świat z dystansem, który nie jest obojętnością, lecz próbą zrozumienia. Ma 19 lat, ale w jego oczach mieszka wieczność – i pytania, których nie zadaje na głos, bo lepiej brzmią w wersie.Zapraszamy na wystawę
Zapraszamy na wystawę rysunków Hanny Rybaczuk i wierszy Roberta Matyska. To dwoje młodych i zdolnych ludzi. Tak Robert o Hani i o sobie napisał: HANIA: W jej oczach odbija się świat, który widzi inaczej niż inni, pełen barw, cieni i emocji, których nie da się uchwycić słowami. Miłośniczka zwierząt, dla których ma serce większe niż niejedna galeria sztuki. Gdy siada z ołówkiem w dłoni, czas przestaje istnieć – potrafi godzinami zatapiać się w liniach, plamach farby, w ciszy, która mówi więcej niż tysiąc rozmów. Wrażliwa i skromna, jakby nie chciała zakłócać harmonii świata, który tak pieczołowicie próbuje uchwycić na papierze. Może i mała, ale jej horyzonty i perspektywy (nie tylko te na kartce) przewyższają rozmiarem sam szczyt Mount Everest. Rok maturalny to dla niej nie tylko czas nauki, ale też moment przejścia – dziewczyny, która szkicuje marzenia, w kobietę, która zaczyna je realizować. ROBERT: Wysoki jak myśl, która nie mieści się w ramy codzienności. Nosi w sobie słowa – nie jak ciężar, lecz jak światło, które rozlewa się po kartce, gdy tylko cisza pozwoli mu mówić. Wiersze, historie, zdania – rodzą się w nim nagle, jak błysk w burzy. Zafascynowany cieniem i światłem prawdy, zagląda w zakamarki kryminalistyki, jakby chciał zrozumieć, co pęka w człowieku, zanim pęknie Świat. A gdy nie pisze – układa na półkach małe armie figurek, każda z własną historia. Pomocny, choć nie zawsze łagodny. Jego satyra kąsa, ale nie rani – raczej budzi. Patrzy na świat z dystansem, który nie jest obojętnością, lecz próbą zrozumienia. Ma 19 lat, ale w jego oczach mieszka wieczność – i pytania, których nie zadaje na głos, bo lepiej brzmią w wersie.